Cierpienie - głos Twojej Duszy
- Boska z Natury
- 18 paź 2024
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 4 sie
Spędziłam dziś dwie godziny, obserwując ten piękny wschód słońca, w całkowitej samotności, otoczona tylko naturą i zwierzętami. Tym razem nie szłam do Natury z intencją uzyskania pomocy (co bardzo często robię, gdy potrzebuję jakiejś wskazówki od mojej Duszy), ale w nastroju rozmarzonym i romantycznym. Siedziałam po prostu na powalonym pniu drzewa i zachwycałam się promieniami słońca tańczącymi na szkle jeziora. I właśnie wtedy, przyszła do mnie myśl, jak wiele musiało w moim życiu się stać, bym dotarła do tamtego momentu i tego stanu świadomości.

Uczucie całkowitego pogodzenia się z sobą, wewnętrznego szczęścia i pojednania nie pojawiło się we mnie znikąd. Tak, to uczucie przychodziło do mnie od czasu do czasu, ale nie było tak łatwo osiągalne i tak intensywne, tak głęboko we mnie zakorzenione. Jest takie, bo moje ciało, umysł i świadomość stały się na to otwarte. Pojawiło się we mnie dla nich miejsce. Miejsce, które wcześniej zajmował ból, żal, wstyd i walka, a wraz z nimi CIERPIENIE.
Cierpienie w różnych kulturach i religiach ma odmienny wydźwięk. W konwencjonalnej religii chrześcijańskiej jest narzędziem przypomnienia nam o naszej "miałkości", w kulturze Zachodu czymś okropnym, czego trzeba natychmiast się pozbyć. A ja chciałabym pokazać Wam inną stronę cierpienia. Jest ono w moich oczach takim samym wskaźnikiem jak strach: sygnałem Duszy, która pokazuje nam, jak daleko jeszcze jesteśmy od naszego Najwyższego JA. Bo im bardziej cierpisz, tym większą lekcję masz do odrobienia.
Cierpienie sprawia, że nie możemy odwrócić wzroku. Że chociaż dotąd ignorowaliśmy jakiś problem (a zło to stan ignorancji), to nasza Dusza chce, byśmy tym razem nie mieli wyboru. Kiedyś znalazłam w internecie taką sentencję, która po polsku brzmiałaby mniej więcej tak:
"Cierpienie odejdzie, gdy skończy Cię nauczać"
Jeśli wydaje Wam się, że zagłuszycie ten głos alkoholem, narkotykami, zakupami, rozrywką czy seksem, to jesteście w błędzie. Bowiem Dusza nigdy nie da Wam spokoju i zawsze będzie dążyła do Waszego rozwoju. Dusza pragnie zakotwiczyć się w Waszym świecie materialnym, a gdy nie ma w nim miejsca, zacznie przepychać się łokciami, pokazując Wam, czasem w sposób brutalny, gdzie są Wasze rany, traumy i błędne przekonania, które blokują ją przed ucieleśnieniem. Cierpienie jest właśnie takim narzędziem Duszy. Sprawia, że nie możemy odwrócić wzroku. Że chociaż dotąd ignorowaliśmy jakiś problem (a zło to stan ignorancji), tym razem nie będziemy mieli wyboru, bo ból będzie coraz silniejszy.
Nauczcie się cierpieć. Nauczcie się widzieć w cierpieniu głos Duszy. Najlepszym wyznacznikiem tego, jak blisko jesteś swojego Najwyższego JA jest to, czy jesteś szczęśliwy/-a. To takie proste! Jeśli nie jesteś, to Dusza pokazuje Ci wyraźnie, skąd się Twoje nieszczęście bierze. Z miejsca, w którym cierpisz. Wiele osób zastanawia się: "Skąd mam wiedzieć, czego chce moja Dusza? Jak mam słuchać Duszy? Nie jestem żadnym medium!". Nie musisz być. Musisz patrzeć na swoje życie, które odbija Twoje wnętrze, na to, co kreujesz wokół siebie, na to, co czujesz.
Podam Ci przykład, w jaki sposób pracować z cierpieniem. Byłam kiedyś średnio pewną siebie osobą (może z zewnątrz wyglądało to inaczej, bo przyjmowałam buntowniczy stosunek do świata zewnętrznego). Nie byłam szczęśliwa w związku, ponieważ mój partner prawie nigdy mnie nie komplementował i nie okazywał swoich uczuć. Cierpiałam, żyjąc w przekonaniu, że nie jestem kochana. Tak naprawdę nie kochałam sama siebie, ani nie potrafiłam przyjmować komplementów, bo nie do końca wierzyłam, że na nie zasługuję. To cierpienie trwało latami, tak długo, aż zaczęłam pracować nad sobą i przekonaniami, które zaszczepiono mi w dzieciństwie, m.in. poprzez: religię (Nie jesteś godna) i rodzeństwo (Jesteś gruba i brzydka. Wysoka jak brzoza, głupia jak koza). Pierwszym krokiem było uświadomienie sobie, skąd to moje niskie poczucie własnej wartości. Drugim akceptacja. Trzecim wybaczenie. Czwartym pokonanie lęku, a na końcu wypełnienie się nowymi przekonaniami i miłością do siebie. Oczywiście była to praca, która trwała kilka miesięcy, jeśli nie lat, bo zmiana czegoś, co trwało tak długo, nie przychodzi z dnia na dzień. Szczególnie jeśli chcemy przeprogramować swoją podświadomość. Cierpienie w związku było w pewnym momencie tak silne, że nie mogłam już go ignorować. I dopiero wtedy, gdy zaczęłam zastanawiać się, co jest nie tak, medytować nad swoimi uczuciami, czytać książki o samorozwoju, dotarło do mnie, że przez te lata nie byłam sobą. Nie byłam swoim Najwyższym JA, a moja Dusza cały czas mi to pokazywała.
Nie ignorujcie głosu Duszy, bo im dłużej będziecie to robić, tym cierpienie będzie coraz bardziej intensywne. Zacznie objawiać się fizycznie w postaci chorób albo w wydarzeniach, które Cię spotykają. Czy cierpienie odchodzi całkowicie? Dążenie do Najwyższego JA jest jak wspinanie się po falującej spirali, ale jeśli żyjesz w przekonaniu, że Stwórca czuwa nad Tobą i że wszystko dzieje się na Twoją korzyść, nawet najtrudniejsze doświadczenie, nie jest w stanie Cię złamać. Trwanie w cierpieniu jest wówczas rodzajem medytacji i szansy na kolejny skok kwantowy, nowy stopień, który doprowadzi Cię do jeszcze większego spełnienia.



Komentarze