Magia świadomości i wyzwolenie z bólu
- Boska z Natury
- 4 sie
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 8 sie
Jak tysiące ludzi na świecie, żyłam kiedyś w przekonaniu, że ten cały ból, który czuję, jest winą zachowania innych ludzi. Jedną z lekcji, którą przyszło mi przepracować, była nieszczęśliwa miłość. Większość mojego życia kochałam bardziej. Kochałam mężczyzn, którzy nie zwracali na mnie uwagi, ignorowali mnie, poniżali, zdradzali, pomijali lub wybierali inne kobiety. Był to wzór, wciąż powtarzający się w moim romantycznym życiu. Pracowałam nad sobą, próbując udowodnić im, że jestem lepsza "od tamtych". Cała moja energia wychodziła na zewnątrz, a świadomość i uwaga skupiała się na tym, dlaczego ON nie kocha jak ja. Zaczęłam myśleć, że to z nimi jest coś nie tak. To ich wina. Nie znają prawdziwej miłości, są głupi i popaprani.

Zrzucanie winy na mężczyzn i próba zmuszania ich do tego, by się zmienili... niczego nie zmieniło. Sedno tkwiło w tym, że nie patrzyłam we właściwym kierunku. Moja uważność i świadomość, światło mojej uwagi, skierowane były na to, co zewnętrzne. Gdy zaczęłam łączyć się z powrotem z moim Najwyższym Ja, wracać do siebie, do więzi ze Stwórcą i prosić Wszechświat o pomoc, ta pomoc przyszła. Jakimś sposobem kupiłam tę czy inną książkę, usłyszałam jakieś słowa, spotkałam takich, a nie innych ludzi. Zaczęłam zdobywać wiedzę o dynamice męskiej i żeńskiej energii, a potem badałam to wszystko w osobistym doświadczeniu.
Uświadomiłam sobie, dlaczego tak bardzo kochałam i czego szukałam w tych romantycznych relacjach. A była to miłość. Miłość, której nie miałam do samej siebie. W jakimś sensie siebie kochałam, z zewnątrz mogłam nawet sprawiać wrażenie zadufanej w sobie. Jeśli jednak przychodziło do kochania mężczyzn, zawsze opuszczałam się i pozwalałam przekraczać wiele granic. Chciałam czuć się wybrana, adorowana, podziwiana i kochana do szaleństwa. Oczekiwałam od nich zbyt wiele. Ponieważ nikt poza mną, nie mógł mi tego dać.
Gdy poznajesz prawdę na temat samego siebie, docierasz do prawdziwego źródła swojego cierpienia, wykonujesz pierwszy krok do uzdrowienia i życiowej zmiany. Teraz już wiesz, skąd to wszystko się wzięło. Moja nieszczęśliwa miłość była odzwierciedleniem braku więzi z samą sobą i porzucaniem siebie. Nie kochałam się wystarczająco mocno, by wybrać moją wewnętrzną dziewczynkę, moją duszyczkę, stanąć po jej stronie i odejść z raniących relacji. Zamiast więc skupiać się na tworzeniu więzi z mężczyznami, zaczęłam poznawać siebie i pracować ze sobą. Z przeszłością tej wrażliwej istotki, którą byłam, a która nie dostała wystarczającej czułości, by uwierzyć w siebie.
Kiedy dokonałam tego zwrotu i w kolejnych relacjach zaczęłam wybierać siebie, moja wewnętrzna dziewczynka rozkwitła. Więź, którą mam z nią teraz, jest jak moje połączenie z własnymi dziećmi: oddałabym za nią życie. Teraz otrzymuję tyle miłości, że czasem nie wiem, gdzie ją pomieścić. Szczęście, jakie poczułam, gdy spojrzałam jej głęboko w oczy i powiedziałam: wybieram Ciebie, jest nie do opisania.
Przestań obwiniać innych za swój ból. Zacznij szukać w sobie. Wiem, nie wszyscy startowaliśmy z tego samego punktu w życiu. Wielu z nas miało znacznie trudniej. Tego już nie zmienisz. Skup się na tym, co zmienić możesz. W każdej chwili. Bez żadnego wkładu finansowego, specjalnego miejsca czy wyjazdu uzdrawiającego. Wystarczy, że po raz pierwszy porozmawiasz ze swoim małym Ja.



Komentarze